Kiedy spojrzałam w stronę oceanu umarło we mnie wszystko co w dłuższej perspektywie nie miałoby znaczenia. Moje rozczarowania, konflikty, problemy w pracy odpłynęły wraz z oceanicznymi falami. Otworzyłam umysł. Uwolniłam złe emocje. Odpuściłam niezdrowe relacje. Ocean, który tam królował, dał mi nieskończoną ilość czasu na myślenie. Świeży wiatr dobijał się do moich płuc, by oczyścić moją krew. Stałam jak pień drzewa. W uszach miałam szum fal, pod nogami zastygniętą lawę. To miejsce było niesamowicie pierwotne i uwolnione od pędu jaki ludzie sobie nawzajem stwarzają. Tam pokochałam przyrodę. Czas gnał, ale już nie na moim zegarze. Natura pokazała MOC i równowagę. Odjechałam, zachowując w sobie uczucie wolności.
Malpais de la Corona, Lanzarote
Do miejsc, które weryfikują nasze wartości, budują wnętrze i dają nieposkromioną siłę…trzeba wracać.
A ty masz takie miejsce na Ziemi?
Leave a Reply